Od kilku tygodni (po przeczytaniu książki "Dieta bez pszenicy") próbowałam poradzić sobie z wyeliminowaniem pszenicy z naszej diety. Rezultaty były różne, na ogół opłakane. Miałam już dosyć grymaszących dzieci i nadąsanego męża. Irytowały mnie przepisy, gdzie mąkę pszenną zastępowano kupnymi mieszankami bezglutenowymi, które wcale nie wyglądają na zdrowsze od pszenicy.
Jednak dzisiaj nastąpił przełom, ponieważ znalazłam mieszankę, która wydaje się być doskonałym zamiennikiem mąki pszennej. Od razu więc pomyślałam o... pączkach bez pszenicy! Postanowiłam sobie poprzeczkę wysoko, ale było warto!
Starsza córka (ją najtrudniej przekonać do nowości) zakupiła sobie pączusia w sklepiku szkolnym. Jaka była moja radość, kiedy powiedziała, że moje są tysiąc razy lepsze od tych kupnych! Młodsza też pochłonęła kilka sztuk, powtarzając jakie są pyszne. I nawet mąż, który do tej pory był koneserem pączków z miejscowej cukierni, przyznał, że te domowe może są trochę inne w smaku, jednak są i tak bardzo smaczne!
Już dawno nie byłam tak podekscytowana w kuchni :-)
Przedstawiam więc dzisiaj pierwszy typowo bezpszenny przepis, w dodatku ekspresowy!
Pączki bez pszenicy
ilość: 20 sztuk
____________
3 jajka
5 łyżek cukru (można użyć też ksylitolu)
1 łyżeczka pasty waniliowej (lub cukier waniliowy)
1 łyżeczka ekstraktu cytrynowego (lub skórka starta z 1 cytryny)
250 g twarogu (użyłam zwykłego twarogu, który przetarłam przez sitko)
120 g mąki jaglanej
120 g mąki ryżowej (użyłam pełnoziarnistej)
120 g mąki kukurydzianej
3 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
tłuszcz do głębokiego smażenia
____________
Całe jajka miksuję z cukrem na puszystą masę.
Dodaję pastę waniliową i ekstrakt cytrynowy.
Zmniejszam obroty miksera i dodaję stopniowo ser.
Wszystkie mąki mieszam z proszkiem i solą, a następnie dodaję stopniowo do ciasta.
Ciasto wstępnie formuję za pomocą dwóch łyżek, a następnie dłońmi formuję kulki wielkości orzecha włoskiego. Podczas smażenia powinny podwoić swoją wielkość.
Smażę pączki w głębokim tłuszczu, uważając aby miał odpowiednią temperaturę, tak aby pączki nie spiekły się zbyt szybko.
Najlepiej, jak to pączki, smakują świeżutkie!
Piękne, takie okrąglutkie. :)
OdpowiedzUsuńWyszły idealne, jak piłeczki do ping-ponga :D
UsuńJakby mnie domownicy wkurzali bym w nich rzucała, ale pewnie by dziobami łapali. :D
Usuńszkoda, że nie opublikowałaś tego wczoraj ;p
OdpowiedzUsuńNo cóż, w przyszłym roku będziesz miała już przepis :)
UsuńBardzo fajne te pączki. :)
OdpowiedzUsuńU mnie chyba nie dałoby się wyeliminować pszenicy w domu.
Pozdrowienia.
Majana, a gdyby było trzeba, to też by się nie dało? No wiesz, tu przecież chodzi o zdrowie!
UsuńWłaśnie też stoję przed takim dylematem. I postaram się, żeby "się dało":-)))
Aganiok prawdę napisała - to w gruncie rzeczy jest bardzo ekscytujące i rozwijające wyobraźnię kulinarną.
Pozdrawiam!
Aganiok, a gdzie kupiłaś mąkę jaglaną? Bo resztę mam:-)
OdpowiedzUsuńP.S. Ja też z Poznania jestem, więc może być i sklep stacjonarny!
Ja kupiłam w Mosinie. Ale myślę, że np. w Starym Browarze, na -1 w Atrium jest sklep ekologiczny, powinna tam być.
UsuńMake mozna zrobic samemu w mlynku do kawy, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń